Manga · Recenzja

Haganai – Nie mam wielu przyjaciół

IMGP5104

Od premiery pierwszego tomu trochę czasu minęło, lecz dopiero niedawno miałem okazję się z nim zapoznać. Haganai opowiada o perypetiach Kodaki Hasegawy, który przez nagły wyjazd ojca przeprowadza się do miasta Toya i uczęszcza do szkoły katolickiej – Akademii Świętej Kuroniki. Niestety powrót do miasta znanego mu z dzieciństwa nie jest udany. Wszystko za sprawą jego wyglądu chuligana – dziwny kolor włosów, który przypomina pudding – blond z ciemnymi końcówkami po matce, groźny wyraz twarzy po ojcu, oraz słabe oceny i niechlujnie zakładany mundurek. Po szkole także roznoszą się nieciekawe plotki na jego temat, co sprawia, że Kodaka nie ma przyjaciół. Pewnego dnia Hasegawa wpada na koleżankę z klasy, Yozorę Mikazuki, w dość nietypowej sytuacji, a mianowicie rozmawia ona z wymyśloną przez siebie przyjaciółką Tomo. Yozora przez swoją zrzędliwość oraz cięty język także nie ma przyjaciół i po rozmowie z Kodaką postanawia założyć klub przyjaciół, po czym zmusza go do przyłączenia się. Powoli do klubu dołączają coraz to nowe osobliwości nie mogące zdobyć przyjaciół, jak Sena Kashiwazaki – córka dyrektora Akademii Świętej Kuroniki, ekscentryczna, dobra w sporcie oraz nauce, popularna wśród płci przeciwnej, Yukimura Kusunoki – dziewczyna, która myśli, że jest chłopcem i tak się zachowuje, Rika Shiguma – genialna, mocno zboczona wynalazczyni, Kobato Hasegawa – siostra Kodaki żyjąca w wymyślonym przez siebie świecie oraz Maria Takeyama – młoda zakonnica, inteligentna ponad swój wiek, opiekunka klubu przyjaciół.

Tyle tytułem wstępu. Zajmijmy się teraz wydaniem od Studia JG, które wg mnie robi wrażenie. Obwoluta została przepięknie wykonana. Postać Yozory i logo są pokryte lakierem, a reszta okładki ma matowe wykończenie, co w połączeniu wygląda bardzo fajnie. Inne wydawnictwa mogłyby czasem też wprowadzić takie ciekawe nowinki, bo spoglądając na tomik, ma się wrażenie, że jest  to – pomijając brak twardej oprawy czy szytego grzbietu –  bardzo wyjątkowe wydanie. Pod obwolutą kryje się piękna okładka w kolorze złota, która wydaje się być znacznie sztywniejsza niż miękkie okładki znane chociażby z wydania Spice and Wolf.

Druk w Haganai jest bardzo ostry i wyraźny. Nasycenie czerni odpowiednie, choć drukarnia chyba słabo wysuszyła strony, gdyż kadry przy dokładniejszych oględzinach poodbijały się na sąsiednich stronach.

Tłumaczenie także jest na wysokim poziomie i podczas lektury można wczuć się w historię. Użyte kolokwializmy są bardzo fajnie wkomponowane w dialogi oraz nie ma ich nachalnie dużo.

Mimo iż jestem zadowolony z wydania, to jednak w tomie pierwszym znalazło się kilka kwiatków, przez które chciałbym dać Studiu JG żółtą kartkę. Bolą mocno niewyedytowane onomatopeje, które nie są trudne. Wystarczy trochę chęci i poświęcenia na edycję kilku minut więcej. Efekt na pewno byłby o wiele lepszy niż obecnie. Nie kupuję wymówki, że strona japońska nie pozwala na coś takiego, bo skoro usunięte są drobne, to i te większe też można. Wydawnictwa JPF i Yumegari są tego przykładem, że jak się chce i umie to można. Kolejną rzeczą, która kłuje po oczach, to „babole” popełnione przez nieuwagę, a nie brak umiejętności.

Strona 18 – powtórzenie uczestników niepotrzebne, można by to słowo pominąć i zdanie zachowałoby sens.

Strona 27 – imię i nazwisko Riki jest zasłonięte.

Strona 43 – te krzaczki na oczach można prosto usunąć i wkleić po prostu jej imię „To Mo” zamiast nich.

Strona 54 – dymek w kadrze na dole po lewej „Będziesz im tylko przeszkadzał” brzmi wg mnie lepiej.

Strona 71 – widać nie chciało się rysować i grafik pogrubił białą obwódkę wokół liter by zasłonić znaczki, nie wygląda to fajnie.

Strona 87 – górny prawy kadr, „Niby czemu mam się niby przyjaźnić akurat z nią?” nie dość, że powtórzenie, to jeszcze coś ze składnią nie halo.

Strona 95 – Monster Hunter – japońska gra akcji – u nas znana także pod tym samym tytułem, stąd tłumaczenie go jest według mnie zbędne. Dodatkowo górny kadr, w którym to Yozora opowiada o trybie Multiplayer (osobiście nie znam, ale brzmi mało interesująco, ze względu na mulenie).

Strona 141 – górny kadr po lewej stronie, a dokładniej słówko ‘Bezie’.

Strona 163 – dolny kadr po prawej strony „Nie bądź tak skromny”, ktoś był głodny i chyba zjadł coś w mandze. 😀

Tyle ‘kwiatków’ udało mi się bez większego wysiłku znaleźć podczas pierwszego czytania komiksu. Gdyby osoba odpowiedzialna za sprawdzanie jakości przyłożyła się lepiej do pracy (albo może więcej osób z wydawnictwa do tego wziąć), to zapewne dałoby się uniknąć większości z nich. U dołu znajdują się także strony z wyżej wymienionymi błędami. Chciałbym dać całemu Studiu JG prztyczka w nos, by poprawili jakość swoich wydań. Nie chciałbym, żeby podobne rzeczy spotkały mnie przy czytaniu kolejnych tomów Haganai (choć już widziałem kiepsko zrobioną obwolutę tomu drugiego), czy niedawno ogłoszonej nowości K-On. Mimo tego wszystkiego zachęcam do zakupu mangi, bo bawiłem się przy niej znakomicie i była warta tych dwudziestu złotych.

IMGP5152 IMGP5144 IMGP5133 IMGP5125 IMGP5117 IMGP5195 IMGP5174 IMGP5170 IMGP5159

2 myśli na temat “Haganai – Nie mam wielu przyjaciół

  1. Mogę dostać link do wiadomości z ogłoszeniem obwoluty polskiego wydania K-On!? Śledzę polskie wydawnictwa i staram się, by nic mojej uwadze nie uciekło, lecz jakoś nie widziałem, aby Studio JG publikowało gdziekolwiek obwolutę tej nadchodzącej nowości. Jedyne, jakie się pojawiły to wersji japońskiej.

    Polubienie

    1. Studio nie zrobiło jeszcze obwoluty do K-On. Nigdzie też nie wspomniałem, że ją widziałem. Prawdopodobnie będzie ona podobna do Japońskiej, gdyż tytuł mangi nie będzie tłumaczony.

      Polubienie

Dodaj komentarz